8 minut przyjemności i 4 dni bólu – cross fitness.

Polub i udostępnij:
Pin Share

Pierwsze zajęcia cross fitness za mną. Było ciężko. Cholernie ciężko. Ale nie na zajęciach. Nie podczas tej godziny i kilku ćwiczeń. Dokładnie czterech ćwiczeń. I mimo, że godzina zegarowa ale tak naprawdę było to tylko 8 minut. I wystarczyło. Dochodziłam do siebie 4 dni. A zaczęło się niewinnie i niepozornie.

Razem z Anią, wybrałyśmy się

Na pierwsze zajęcia crossfit dla totalnych amatorów. Byłyśmy może dwie minuty przed czasem, a tam tłum przed wejściem. I sala pełna starych crossmaniaków. Sprzątali sprzęt po sobie. Te ogromne sztangi, talerze, liny i ciężkie piłki robiły wrażenie. Wielkie pudła, drabinki i mnóstwo sprzętów, których jeszcze nie potrafię nazwać. Spojrzałyśmy na siebie, i w oczach miałyśmy to samo – ucieczkę stamtąd. Strach. Narastającą panikę. I stres, że to za wcześnie jeszcze.

Była to dość spora grupka

Mieszana, ok. 20 osób. Ponoć za dużo. Ale przecież zaraz zejdę tam na zawał i się przeludni. Adrenalina buzowała. W sumie sama nie wiem czemu. Nie był to egzamin, nikt nie krzyczał. To chyba sam fakt, że nowe miejsce, nowy trener. Nowe ćwiczenia?. Wcale nie nowe. Ale o tym za chwilę. Wszystko to sprawiło, że ta godzina zleciała tak szybko, że nawet raz się wody nie napiłam i nie spojrzałam na zegarek.

Na początek

Ustawieni w dwuszeregu usłyszeliśmy, że tu nie zrzucimy tłuszczyku, ale zbudujemy masę mięśniową. I nauczymy się poprawnie wykonywać ćwiczenia. Nabierzemy kondycji. “I co ja robię tu…u..uuu…” nuciłam sobie. Zaczęło się od rozgrzewki. Bieg dookoła sali, wymachy i takie tam, jak na w-f-ie w szkole (to czego nie znoszę). Jasne światło, cicha muzyka (o nie!) i brak drzwi. Zamiast drzwi stała grupka zaawansowanych crossów i się gapiła – całą godzinę. Wszystko to składało się na jeden wniosek – nie podoba mi się tu.

Po rozgrzewce

Technika wykonywania przysiadów.  Potem przysiad ze “sztangą” i jeszcze z podrzutem. Niby prosta rzecz, a jakże trudna, gdy wykonuję się ją poprawnie. Przy jasnym świetle, na bardzo dużej sali. Każdy z nas był na widelcu. Nie mogłam się schować w ciemny róg i udawać, gdy już nie mam siły. Każdy był poprawiany indywidualnie przez trenera. Każdego sprawdził.

Gdy opanowaliśmy technikę dwóch ćwiczeń, zaczął się właściwy 8-minutowy trening. W parach (Anka dzięki, ze byłaś ze mną). Trzy ćwiczenia, przysiad ze sztangą, z podrzutem i pełne brzuchy. I tak w kółko przez osiem minut. Prawie jak tabata, tylko dwa razy dłużej. Na zmianę 8 minut Ania a potem ja. I już. Rozciąganie. I koniec. Nic wielkiego. Nawet wody nie potrzebowałam, to na cardio usycham i padam i pić mi się chce.

Na koniec pamiątkowa focia

Pierwsze wrażenia: “nie było ciężko“, “tylko 8 minut“, “dałyśmy radę“, “kurka, szkoda, że nie mogę pojutrze – a może się zamienię w pracy, poproszę i popytam” – spokojnie to przemawiały przeze mnie wtedy endorfiny. Gdy wyszłyśmy z sali, zaczęło się. Nie mogłyśmy zejść z tych cholernych schodów. Nogi piekły, brak czucia i ogromny ból. Śmiałam się z tego bólu, na prawdę nie mogłam zejść. Sala zdecydowanie powinna być na parterze. Prawie się sturlałam. I zapomniałam o spuchniętej stopie (od kilku dni chodzę jak kuternoga).  Samo przejdzie.

Cztery dni chodziłam jak kaleka

Uda mnie piekły. Dotknąć się nie mogłam. W pracy z drugiego piętra na pierwsze jeździłam windą. Bałam się siadać i syczałam jak wstawałam. Tak wykończyłam sobie uda. Prawidłowo wykonywanymi przysiadami. Ale cóż. Wczoraj już nie bolało, dziś nie boli, a trening jest za dwie godziny. Odpuściłam sobie ten drugi, ale teraz idę świadomie, wiem przecież co mnie czeka, chyba.

Powodzenia!

Polub i udostępnij:
Pin Share

3 komentarze

  1. Dziękuję za odwiedziny u mnie. Tutaj czuję się jak w innym świecie, bo ja ze sportem to mam niewiele wspólnego. Dlatego tym bardziej podziwiam.

  2. a ja byłam w zeszłym tygodniu na tańcu na rurze. Też miałam problem z zejściem po schodach. I od razu na stacji benzynowej zjadłam hot doga. Ale chyba się wkręciłam. Było bosko

    1. Author

      Zakwasy szybko mijają a radość pozostaje. Muszę kiedyś spróbować! Tej rury. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.