Nie tylko samym sportem człowiek żyje. Nie tylko praca, dom, pranie, prasowanie i szkoła dziecka. Udało mi się, i znalazłam kilka chwil w tym miesiącu, i wyrwałam się do kina. Sama zawsze chcę, ale mi szkoda, czasu i kasy, ale gdy już inni proponują i naciskają, idę z przyjemnością. Ale czy warto pójść do kina na polski film?
Tak też było z pierwszą komedią
Wyciągnęły mnie siostry, a potem jeszcze znajomi. I tak byłam dwa razy na tym samym filmie w ciągu tygodnia. I nie żałuję. Planeta Singli. A co więcej, szczerze polecam. Jeśli macie mieszane uczucia, co do polskich filmów, to rozumiem, bo też mam, ale ta komedia, jest warta Waszego czasu. Śmiałam się i płakałam. I tak kilka razy. Kilka świetnych tekstów. Rewelacyjna gra Maćka Stuhr’a i Tomka Karolaka. I do tego piękna Agnieszka Więdłocha. Historia z życia, kilka par, kilka różnych związków.
W tle miłość, w którą osobiście nie wierzę, ale tu pokazana na wiele sposobów. To jak przeczytanie dobrej książki z twarzami ulubionych aktorów. I rewelacyjna muzyka. Mam już ścieżkę dźwiękową. Fantastyczna muza. Tylko zakończenie jak dla mnie do dupy. Przegięli troszeczkę. Przesadzili na sam koniec.
W walentynki jak przystało na stare dobre małżeństwo
Wybraliśmy się na Pitbulla. Nowe porządki. I chyba jeszcze lepszy film. Oczywiście nie da się go porównać do komedii wyżej, ale gra Lindy, Grabowskiego na najwyższym poziomie. I całkiem nowa twarz Piotra Stramowskiego w głównej roli. Tylko Ania Mucha miała krótki i konkretny urywek na samym początku. A szkoda. Czy był straszny? Szokujące sceny? Raczej nie. Mnóstwo świetnych tekstów. Zabawnych sytuacji. I cała prawda o policji. W końcu to kryminał.
Mój stosunek do policji, po tym filmie tylko się umocnił. Jak nie znoszę psów bardzo, tak ich nienawidzę bardziej. Psem trzeba się urodzić. I tyle w tym temacie, droga władzo.
I teraz jestem świeżo po kolejnej polskiej komedii
7 rzeczy, których nie wiecie o facetach. Spodziewałam się komedii. Wyobrażałam sobie, w sumie sama nie wiem co. Pierwsze 40 minut byłam zła, i naprawdę chciałam wyjść z kina. Ziewałam. Durny film. Ale, że siedziałam w środku, przykryłam się kurką aby bezczelnie nie ziewać.
Jakieś głupie wstawki “marzeń aktorów”
bardzo badziewne. Obsada świetna. Znów na ekranie mój ulubiony Paweł Domagała i rewelacyjny Zbigniew Zamachowski – odważna rola, i ta “jego” piosenka ambitna, takiego chyba nikt by się nie spodziewał. I mimo, że czasem film się trochę rozkręcił, były dwa śmieszne momenty i może tyle samo wzruszających, to dzisiaj zdecydowanie przemawiały przeze mnie hormony. Troszeczkę przypominał świetne jak dla mnie Listy do M i M2. Bo losy bohaterów mimo, że oddzielne to jednak połączone. Film słaby. Bo po tytule spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Wszędzie miłość, złamane serca, i happy and. Mnóstwo fantastycznych tekstów, momentów wzruszeń i chwil do przemyśleń. Warto wydać kilka złotych na polski film. Raz w miesiącu. Chyba wystarczy. Tylko ten luty taki obfity w te polskie projekcje. Żałuję tylko, że nie zdążyłam zobaczyć Moje córki krowy. Ale co za dużo, to nie zdrowo.
Powodzenia!