Polub i udostępnij:
Pin Share

Startuję z wagą największą w swoim życiu. Nigdy jeszcze nie ważyłam 64 kg. Nawet w ciąży. Nigdy też, nie czułam się tak źle fizycznie. Nie mam na nic siły, ciągle bym spała. Do tego dochodzi wymówka nr 1 – “to przez Hashimoto”. Ale badania mam cały czas w normie. A ostatnio dołożyłam sobie wczesną insuliooporność, która tłumaczy wszystko. W połączeniu z Hashi…. poddałam się.

Przecież mało jem, dużo śpię i jeszcze więcej piję, wody oczywiście. Ćwiczę i nic z tego nie wynika. Waga wciąż rośnie, a cm przybywają. Ledwo wciskam się w nowe spodnie kupione zaledwie 2 miesiące temu. Jestem smutna i zmęczona, momentami nieznośna. Bo wciąż chce mi się jeść, bo wciąż się muszę hamować. To wszystko składa się na to, że jestem po prostu nieszczęśliwa. Sama ze sobą.

Poddałam się i wykupiłam kolejną już w tym roku dietę. Ale tym razem wiem, że mi się uda. Bo po raz pierwszy, ktoś dokładnie się wczytał w to, co napisałam. Poprosiłam o maksymalnie 3 posiłki, szybkie w wykonaniu i zaznaczyłam, że uwielbiam makaron, koktajle i kanapki.

Pierwszy dzień diety.

Śniadanie koktajl rafaello. Tylko 5 składników. Banan, skyr, płatki owsiane, wiórki kokosowe i szklanka napoju migdałowego. Niebo w gębie i spokój miałam na 4 godziny.

Dopiero po 13ej zrobiłam sobie kanapkę z jajkiem, pomidorem, rzodkiewką i szczypiorkiem. Powinna być jeszcze rukola. I takie 3 sztuki. Ledwo zmieściłam.

Nie piłam kawy. O dziwo, wcale jej nie potrzebowałam. A powinnam o tej porze wypić już trzecią. Tak, piję już znowu nawet 4 filiżanki małej czarnej.

I na koniec obiad. Makaron, pierś z kurczaka, papryka i marchewka. Cebula, czosnek i imbir. A najlepsze jest to, że nie użyłam żadnych przypraw. Zero soli, pieprzu.. I było przepyszne!

Powinien być jeszcze krótki trening z gumami plus tabata. Ale zabrakło mi jednak czasu. Zrobiłam sobie lanch do pracy (czyli śniadanie i kolację). A obiadem zajmę się już jutro. Dziś padam.

Jeśli mam tak schudnąć, jedząc ulubiony makaron i szybkie kanapki – to ja w to wierzę. Dam jednak radę. Czuję, że się uda tym razem.

Bo przecież nie znoszę gotować.

Polub i udostępnij:
Pin Share

Jeden komentarz

  1. Brawo, brawo. Podobno najtrudniejszy pierwszy krok, a Ty go właśnie zrobiłaś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.