Odchudzam się odkąd pamiętam. Zawsze coś mi w sobie nie pasowało. Coś chciałam zmienić lub poprawić. Dążyłam do doskonałości, którą sama sobie narzucałam. Dzisiaj, mija rok jak nie ćwiczę. Mimo, że pamiętam jakie to było przyjemne. Schudłam i to bez ćwiczeń. Gruba źle, chuda niewiele lepiej?
Frytki przegryzałam czekoladą z orzechami (tą z okienkiem)
I fart. Dzisiaj powinnam być gruba. A jest odwrotnie. Mogłam być gruba, a nawet powinnam. Jadłam ciągle. Ale udało mi się. I wykorzystam to. Już nawet zaczęłam.
Teraz chodzę ciągle zła – bo ciągle głodna.
Bo kto może nasycić się bułką z masłem i żółtym serem? I hektolitrami z wody niegazowanej na zmianę (dla urozmaicenia) z herbatkami z kopru włoskiego? No nie ja! Ale nie mogę jeszcze inaczej. Jeszcze nie teraz.
Odkopałam stare nowe ciuchy.
Jeszcze pół roku temu strzelały mi guziki – te w cyckach i jeszcze mocniej te z brzucha. Więc schowałam wszystko do pudła z napisem “jeszcze się wcisnę”. Teraz tworzę nowe pudło z napisem: “nigdy więcej ich nie włożę”. I w chwili największego zwątpienia, złości i rezygnacji, wchodzę do pokoju, i patrzę w kąt na napis z pudła. I pomaga. Ale nie tylko to!
Gruba źle, chuda niewiele lepiej?
Z uśmiechem na twarzy wkładam stare nowe dżinsy, za luźne teraz w udach i tyłku. Koszulki już się nie zatrzymują zaraz pod cyckami, ani na brzuchu. Ale to ma też swoje konsekwencje. Potrzebuję nowych ciuchów i to na cito. Bo motywację już mam!
Powinnam się cieszyć.
I jaram się jak dziecko. Bo zmiany będą duże. Od bielizny po kurtki zimowe. A mam ich kilka i wszystkie za duże, szczególnie moja ulubiona, czarna 4f. Bluzy jak ze starszego brata, koszulki idealne do spania bo wiszą, spodnie z gigantyczną kieszenią na tyłku, idealną aby zmieścić tam jasiek. Bez przysiadów będzie lipa. Gruba źle, chuda niewiele lepiej?
Jestem online.
Smerfuje i buszuje w necie. Bo jak tu nie skorzystać z okazji, gdy można łączyć koszyk z zupełnie różnych stron. Tylko klikam “do koszyka” nie patrzę już czy to strona sklep-presto.pl, morele.net, amfora.pl czy pupilo.pl – wszystko zbieram do jednego kosza i czekam na kuriera. A wszystko jest niezbędne i na dodatek w promocji.
Bo nowa koszulka prezentuje się zdecydowanie lepiej z nowym kremem do twarzy (oczywiście w promocji) i czytnikiem (50% taniej). A, że nie jestem egoistką, to przy okazji wrzucam kilka psich i kocich saszetek.
Mina kuriera jest zawsze bezbłędna.
Nie wiem tylko, czy dlatego, że to parter czy tylko odpowiada uśmiechem i lekkim zezem na widok mojej euforii i całego uzębiena na wierzchu. A ostatnio stwierdził, że widzi mnie częściej niż własną żonę. Chyba przegięłam. A to przecież wina wyprzedaży.. nie moja… Gruba źle, chuda niewiele lepiej?
Ja mam ostatnio tak samo. Tylko, że nie z ubraniami, bo jeszcze za wcześnie a kosmetykami do włosów. Odbiło mi. Czekam teraz z niecierpliwością na dwie paczki i jaram się jak dziecko. Ale tych zakupów ubraniowych też nie mogę się doczekać ☺
Zmiana wyglądu daje dużo pewności siebie, a zakupy nowych ciuchów dają mega fan
Powiem tak! Znam temat! 🙂
Dla mnie to każda okazja jest dobra do zakupów 😉 Choć akurat rozmiar noszę od lat ten sam, więc to nie może być u mnie pretekstem 😉
Najwazniejsze, ze zadowolona:-) Co za różnica czy grupa czy chuda – ale szczęśliwa.
Ja wolę w sklepach… podotykać pomagać, przymierzyć… Bo nie wszystko co pięknie wygląda na zdjęciu czy modelce dobrze wygląd a na mnie…. A raczej zawsze jest coś nie tak….. oczywiście z ciuchami …. albo z modelką bo naturalnie nie z moją ( przypulchną) figurą. ale czas wyprzedaży uwielbiam co z tego ze zmieniam na większe
ja zupełnie nie wiem o czym piszesz… ważę wciąż tyle samo, ćwiczę, wyprzedaże mnie nie kręcą 😉 ciuchów się tylko pozbywam, kosmetyki ograniczyłam do minimum… i też jest fajnie! Grunt to znaleźć swój pomysł na szczęście 😀
Trudno mi oceniać, bo ja akurat większość życia wyglądam podobnie 🙂
Ja właśnie zaczęłam się wciskać w rzeczy z kartonu „jeszcze w nie wejdę”. Jest dobrze. Nadprogramowe kilogramy ciążowe znikają w szybkim tempie.