Jak się nie ubierać na siłownię

Polub i udostępnij:
Pin Share

Mój pierwszy raz na siłowni.. po latach.. dokładnie trzech latach. Na ten dzień czekałam od 27listopada 2017. Już w drugiej dobie po porodzie byłam gotowa i zdecydowana na wyjście na siłownię. Nieprawdopodobne.. ale prawdziwe.

Już w czwartek wiedziałam, że to będzie właśnie ten “poniedziałek “

I był a raczej jest. Mimo, że obudziłam się z bólem pleców. Z zakwasami na tyłku- mimo, że tylko myślałam o siłowni. Bałam się myśleć co będzie już po treningu.

Już wiem

Wiem, że to była najlepsza decyzja. Mówię tak, bo będzie bolało dopiero jutro albo pojutrze. Ale wiem, jakie błędy już na wstępie popełniłam.

Nie przygotowałam się..

Na wysiłek to wiadomo. Ale, żeby ciuchy miały znaczenie.. tego już nie pamiętałam. Kiedyś dawno dawno temu, jak pierwszy, zupełnie pierwszy raz byłam na siłowni- najlepsze były szare, luźne dresy i luźna koszulka. Potem dopiero dotarło do mnie, że buty są najważniejsze… a dziś… dziś jest jeszcze inaczej.

Jak się nie ubierać na siłownię

Dokładnie tak jak ja dzisiaj. Na pierwszy raz, zabronione powinny być bokserki. Koszulki bokserki a nie majtasy. Chociaż majtasy może by nawet pomogły. Zatuszować falujące ciałko na sali pełnej – na szczęście tylko dziewczyn.

Po pierwsze- luźna koszulka albo z długim rękawem

Jeśli masz takie bicki jak ja. A to rzadkość. Cienkie, falujące koloru białego… Nie, nie można na to patrzeć i powinno się to chować… w moim przypadku obowiązkowo!

Czarne getry

To akurat strzał w dziesiątkę! Tyłek pływa, faluje ale w lustrze nie odbiegałam bardzo od innych lasek. Z daleka wyglądo to estetycznie, na tyle aby nie zwracać na siebie uwagi.

Buty, oby nie jak ja… te z pepco za trzy dyszki

O nie. Nie na siłkę. Z pięć razy spadłabym ze stepu, dwa razy potknęła o własne nogi i ze trzy poślizgiem poleciałam w stronę hantli.

A to wszystko przez pierwsze 10 minut rozgrzewki

Bałam się o zęby, więc się nie uśmiechałam do lustra przed sobą. Nie ryzykowałam większych ruchów głową na boki czy za siebie, bo było za szybko, za ciemno i zbyt głośno dyszałam.

Nic więc nie pamiętam

Ani muzyki, ani twarzy czy ciuchów dziewczyn obok, za czy przede mną. Zaraz. Tylko ja byłam przede mną. Tak. Niestety. Spóźniłam się na zajęcia. Nie wiedziałam z kim będą. Jakie będą. I miejsce zostało mi na samym końcu ale przy samym lustrze.

Wyszłam też z pompą

Nogi jak z waty, wietrzenie ząbków tak mi dobrze było po. Tak szybko leciałam do auta, że butów nie zmieniłam i zostały w szatni. Więc lipa. Bo musiałam się po nie wracać.

Nie wiem co ćwiczyłam

Wiem tylko, że wszystko było za szybkie, i za każdym razem bolało. Taka ze mnie fitneska. A jak słyszałam: prosto ręce, wytrzymaj, nie poddawaj się, jeszcze tylko siedem… to było ewidentnie do mnie. Nie nadążałam, robiłam niepełne serie, dyszałam ale tam wrócę. I to w czwartek.

Jak kupię sobie luźną koszulkę.

Polub i udostępnij:
Pin Share

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.