To jakieś nieporozumienie. Jestem strasznie zła. Wkurzona! Po całym dniu pracy (druga zmiana do 19-tej), przy beznadziejnej pogodzie (deszcz i słońce na zmianę) byłam pewna, że tak beznadziejny dzień skończy się mega treningiem. I tu zonk. Kompletna strata czasu-gdybym tylko wiedziała..
Trening był.
Ale beznadziejny. Co za baba. Nuda straszna. Rrrrrrr.
Ostatnie zajęcia o 21. Miało być Body Shape z ulubioną ADHD. Było, ale z kompletną nudziarą! Sorry laska ale tak było. Muzyka cicho, wszystkie światła włączone, ONA przodem do nas, wszystko w totalnym chaosie. Zero rytmu, zero energii. Zero zmęczenia. Nawet nie było przerwy na łyk wody, bo nikt nie był zmęczony.
Gdybym tylko wiedziała
to zostałabym w domu z pilotem przed tv. Efekt byłby dokładnie taki sam. Co to było?
Owszem w tym całym nieporozumieniu znalazłam jeden plus, malutki plusik. Ćwiczenia, które wybierała instruktorka były dla mnie nowością. To dobrze, bo ciało się przyzwyczaja do poszczególnych ćwiczeń i z czasem “uodparnia” na nie. I były wykonywane bardzo powoli, co zresztą pozwoliło na bardzo dokładne ich wykonywanie.
Poza tym, ziewałam, non stop zerkałam na zegarek, nie zmęczyłam się, nie spociłam się, czy w ogóle ćwiczyłam? Już sama nie wiem. Z tego rozczarowania i tej złości, na kolację zamówiłam pizze. To też jakaś metoda na poprawę humoru.
Bardzo tęsknie za moją ulubioną trenerką. Niech ten tydzień już się kończy. W przyszłym tygodniu rezerwuję sobie po dwie godzinki zajęć z ADHD. I koniecznie muszę się jej zapytać o przedtreningówki. Może coś mi poleci skutecznego. Aby było bardziej efektywnie.
Powodzenia!