Nie ma lipy. Bez przypału dzień stracony!

Polub i udostępnij:
Pin Share

Moja kondycja spada. Nie oszukuję się już . Waga rośnie, siła i determinacja spada na łeb,  na szyję. Gdyby nie Anka, to wczoraj nie dałabym rady. Jednak stwierdzam i się przyznaję, warto mieć kogoś obok siebie na siłowni. Do jakiegoś czasu uwielbiałam ćwiczyć sama, nikt mnie nie ograniczał, dzisiaj uwielbiam crossfit i to, że nie jestem sama.

Zmieniłam się bardzo

I nie mówię już o fizyczności, bo ta już sięgnęła dna, ale o tym jak mi dni uciekają przez palce i wszędzie mam zaległości. Nie potrafię się już zorganizować, ciągle jestem śpiąca, na nic nie mam siły. Na początku tłumaczyłam sobie, że to przesilenie wiosenne, teraz wiem, że to lenistwo albo brak witamin. Córka (brakuje mi rozmów z nią, siły do wysłuchania tego, co jeszcze chce mi powiedzieć – i to boli najbardziej), praca (coraz więcej obowiązków), dom (nie chce mi się sprzątać i nie mam siły), uczelnia (egzaminy, prace i prezentacje – wszystko leży zaległe), mąż (powinnam się trochę postarać i być bardziej sexy – jestem w końcu kobietą), siłownia (tu też nawalam, treningi dwa razy w tygodniu, to jakiś żart).

Przesilenie się skończyło

Pogoda jest piękna, słońce świeci – powinno się: “chcieć”. Ale zanim odpocznę (do urlopu jeszcze trochę) muszę coś zrobić. Zrobić ze sobą. Zmienić ten dziwny stan. I tym sposobem stwierdziłam, że najnormalniej w świecie brakuje mi magnezu. Potwierdziłam to już badaniami. Niby w normie ale leży na dolnej granicy. Jak na to wpadłam? Prosty test (chyba zacznę grać w totka – strzał 7/7). Cała ja.

Brak magnezu objawy:

  • uczucie zmęczenia i znużenia,
  • zwiększona podatność na stres,
  • osłabienie i przemęczenie,
  • trudności z koncentracją i pamięcią (jak nie zapiszę i nie przykleję przypominajki  na widoku – to zapomnę),
  • zwiększona aktywność fizyczna (20 kilogramowa srebrna panna daje w kość),
  • duża ilość kawy (pobudza i działa moczopędnie – wydalanie  jonów magnezu),
  • duże ilości błonnika (szybsze opróżnianie jelit w tym mniejsze wchłanianie składników odżywczych).

I to wszystko pokazałam wczoraj na treningu

Obciach na całego. To Anka z chorym gardłem i wypiekami na twarzy przyszła wypluta na trening i dała czadu. A ja z podskokami, na luzie i  wściekła po kiepskim poranku (jeszcze nie wiem jak – ale odegram się, nigdy nie okazywałam czułości i nie spoufalałam się z zajętym kolegą z pracy!), pełna energii, żeby dać z siebie wszystko i się najnormalniej w świecie wyżyć – dałam dupy.

Prosty trening

12 minut. 4 ćwiczenia. Po trzy serie. I time low. Zrobić swoje i odpocząć. Ania zaczęła pierwsza. Zrobiła:

  • 12 sumo deadlift high pull (martwy ciąg z unoszeniem sztangi do brody),
  • potem 24 przeskoki bokiem przez sztangę obunóż,
  • znów 12 ale lunges (czyli wykroki),
  • i na deser 24 air squad – klasyczne przysiady.
  • I tak trzy razy. I z tych 12 minut skończyła 4 minuty przed czasem. Brawo Ty.

I zmiana, czas start. I ja

Taki sam trening. Identyczny. Anka równo ze mną jeszcze dopingując mnie ćwiczyła. A powinna leżeć i się nie ruszać, no może mi liczyć powtórzenia – a ona NIE, ćwiczyła dalej. Anka – bolało Cię gardło? Czy oby na pewno? I szyja? Nie dawałam rady. Ćwiczyłam wolniej. Na tyle wolniej, że wszystkie pary skończyły już swój trening i sprzątały sprzęt,  tylko mnie zostały przysiady, i to 24! W pierwszym odruchu odpuściłam, powiedziałam huk, trudno, nie mam już siły, i gdy dotarło do mnie to smutne uczucie, powiedziałam do siebie – co ja? Nie dam rady?! Phi.

I zaczęłam te cholerne przysiady

Wszyscy czekali już na stretching, zegar pokazywał jeszcze dwie minuty do końca tej przeklętej dwunastki.  Ale trener czekał, nie zatrzymał czasu, tylko zaczął dopingować i powtarzać, żeby się nie zatrzymywać i robić do końca,  wszyscy stali i czekali aż skończę, gapili się, a Anka mi liczyła. Czułam na sobie te wszystkie gałki oczne, zapierdzielałam szybko, aby tylko skończyć i zapaść się pod ziemię. Skończyłam z oklaskami na koniec. Dałam radę jednocześnie paląc się ze wstydu. Bili mi brawo, kuźwa, no to BRAWO JA.

Powodzenia!   Nie wiem jak się teraz pokaże na następnym treningu!

Polub i udostępnij:
Pin Share

10 komentarzy

  1. Ja też czasem mam momenty, że kompletnie nic mi się nie chce… ale przeczekam aż nadejdzie moment, kiedy przyjdzie to “chcenie”

  2. Znam to znam. Błędne koło. Nie masz energii. .. pijesz kawę, jedna za drugą. .. I wypłukujesz magnez… I energii masz mniej. .. hmmm… Wspomagałam się magnezem Ale nie każdy jest skuteczny. Po jednym byłam jeszcze bardziej senna. Ale inna kombinacja pomogła. Bo przecież my … pracujące matki musimy mieć siłę!

  3. Najgorzej to dostać się w taki cykl niezbyt udanych dni, wkurzają jak diabli, a niewiele z nimi można zrobić, bo jakoś tak człowiek się rozłazi. 🙂

  4. Powodzenia!
    Przyda mi się taka motywacja, jak już w końcu urodzę i będę wracała do formy 🙂

  5. Brawo TY! :-*
    Są takie dni kiedy organizm się buntuje i mówi STOP – zazwyczaj dzieje się tak, kiedy żyjemy na wysokich obrotach, nie dosypiamy i nie dostarczamy organizmowi odpowiednich mikro i makroelementów.
    Przy bardzo intensywnym wysiłku wraz z potem tracimy minerały i elektrolity. Podczas ćwiczeń należy pamiętać nie tylko o przyjmowaniu płynów ale i o suplementacji.
    Na szczęście nasz organizm jest bardzo inteligenty i jak coś jest nie tak daje znać w postaci chociażby przemęczenia. Wówczas powinniśmy zwolnić i pozwolić ciału się zregenerować. po to chociażby by wrócić na tor ze wzmożonymi siłami 🙂

  6. Może się przetrenowalas? Przerobilem to niedawno. Robiłaś jakieś inne badania oprócz tego magnezu? Erytrocyty? Radzę zrobić sobie 2 tygodnie całkowitej przerwy od treningów. Po tym czasie wrócisz jeszcze lepsza. Inaczej twoje ciało samo cię zmusi do przerwy- po prostu coś nie wytrzyma i w końcu jebnie. Obstawiam kolana lub barki. Przerobilem, nic fajnego.

    1. Author

      Masz rację. Leci już trzeci tydzień bez siłowni. Odpoczywam. Bardzo tego potrzebowałam. I jak wrócę to ze zdwojoną siłą! Tęsknie i mi tego brakuje, ale rzeczywiście przetrenowałam się!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.