Polub i udostępnij:
Pin Share

A jakże! Jest 2 stycznia. Drugi dzień nowego roku. Jestem pełna energii, chęci, zapału, werwy… Bo mam 3 miesiące, całe 90 dni, na zrzucenie 7 już tylko kilogramów, 15 cm z brzucha, podniesienie pośladów i bycie zajebistą prawie 40tką, tej wiosny! Nowy rok, nowa ja!

Pierwsze kroki zrobione!

Mam nową cieplutką bluzę, mega obcisłe leginsy i oczywiście dżokejkę, która ukrywa mój nieład na głowie. A wszystko to, jeszcze w koszyku 4f.

Ale mam też sprzęt!

Gumy do ćwiczeń w domu, piłkę fitness taką wielką szarą. Profesjonalną skakankę i 2 bidony, bo nie mogłam się zdecydować, biały czy czarny! Też jeszcze w koszyku, ale już innym.

I najważniejsze: trener!

Bo siłownie zamknięte. Razem z trenerami mam też dietę. Wege oczywiście. Piję do tego 2 litry wody, codziennie. Tyle mi się udaje, jak na pierwsze 2 dni, jest progres! I tu zaskoczenie: nie w koszyku.. Ale w darmowym tygodniu próbnym u Lewandowskiej! I już wybrałam pierwszy trening, ustawiłam na środę.. Mam czas dojrzeć do tego psychicznie! Ha ha.

A tak poważniej…

Mam plan. Zrzucić te 7 kilo (na początku grudnia było 10 kilo), więc jest już blisko. Podnieść pupę na swoje miejsce, i pozbyć się brzucha, z którym walczę od 18 lat!  Tym razem mi się uda! 3 miesiące to aż 90 dni. 

Plan jest następujący:

1. Zrzucam 1 kilogram tygodniowo (albo pół). Forma do wiosny ewentualnie do lata!

2. Ćwiczę max 3 razy w tygodniu do 20 minut bo nie mam więcej czasu ani siły (wtorek – czwartek i niedzielę) – albo idę w las pobiegać. Ewentualnie zamknę się w najzimniejszym pokoju i będę pedałować minimum godzinę na rowerku (stacjonarnym, a nie w kółko po pokoju)! W czapce i klapkach, w bluzie i bez stanika!

3. Jem jeden zdrowy posiłek w ciągu dnia, bo nie lubię gotować i nie mam na to czasu i cierpliwości. A dieta pudełkowa jest wciąż w sferze marzeń. W apce jest 5 różnych, nieskoplikowanych dań. Jak zrobię jedno, będę mistrz! A jeden super nie zdrowy w tygodniu, jeśli zaliczę wszystkie punkty!

4. Codziennie piję i pić będę te 7 filiżaneczek (300ml) wody, raz z miętą, raz z cytryną, raz z ogórkiem, imbirem, grejpfrutem, czystą i z wódką! I wezmę ją do pracy, bo tam mam tylko seteczki, a to już nieosiągalne wypić ich 20. Siedem lepiej brzmi niż 20.

5. Zacznę też tą cholerną 6 Weidera. Podejście nr 2. Liczę, że wytrzymam dłużej niż tydzień. To przecież tylko 6 ćwiczeń. Każde po 6 razy. I do tego moje ulubione leżenie na plecach. Lekkie machanie syrkami.. Wszystko trwa maksymalnie 3 minuty. Nic prostszego!

6. Ważyć się będę tylko w poniedziałki. I tylko rano. Pisać o tym codziennie, i raz w tygodniu, tutaj.

7. Nie wiem tylko od kiedy zacząć. Czy od jutra, bo akurat wypada niedziela treningowa. Czy od poniedziałku, bo tak wszyscy zaczynają. Czy od środy, bo tak dietę sobie zaplanowałam… Czy od następnego poniedziałku, żeby wszystko zsynchronizować. Albo spokojnie poczekam, aż przestanę kuleć na prawą stopę, i będzie w sam raz!

Ten wpis, ta motywacja, jest dzięki jednej osobie. I dla niej! Od niej dla mnie, ode mnie dla niego, itd… Działamy!!! 

Polub i udostępnij:
Pin Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.