Polub i udostępnij:
Pin Share

 Nie jestem duszą towarzystwa. Nie imprezuje. Ale nudna też nie jestem. Jest piątkowy wieczór, planuje odpocząć. To był ciężki tydzień. Tyle zmian. Piątkowy wieczór.

Jestem z siebie zadowolona. Cały tydzień codziennie. Wow. 5 dni. Dałam radę!

Udało mi się codziennie rano przyjeżdżać. Starałam się bić swoje małe rekordy. Tylko dla siebie. Obserwowałam inne dziewczyny. Obiecałam sobie, że kiedyś dam radę jak ta brunetka na orbitku – wytrzymam te 60 minut (to ok 700 kcal).

Marzę też, że kiedyś uda mi się biegać a nie chodzić. Tak fajnie to wygląda. Idąc przez dużą salę do strefy kobiet mijam dziesiątki bieżni obok siebie i biegających facetów i dziewczyny i robią to z taką lekkością….

A z drugiej strony, czy to normalne, żeby płacić za bieganie czy chodzenie ? Przecież mogę to robić w leśniczówce czy pobliskim parku… Czy się kiedyś odważę? Czy się zdobędę na bieganie? Wątpię. Ale mogę zawsze do tego dążyć.

I tak już dużo zmieniłam. Jest zimno, zamiast siedzieć pod kocem z orzeszkami to zrywam się rano i jadę ćwiczyć. Może uda mi się kiedyś zamienić auto na rower. Tylko nie wygodnie mi będzie z torbą.

Żeby wyrobić sobie nawyk potrzebne jest 3 miesiące systematyczności. Kurczę długo coś.

Na weekend mam już plany. Nie dam rady się wyrwać do mojego miejsca.

Kalendarz:

Bieżnia-35 minut-200 kcal

Orbitrek- 42 minuty-500kcal (aż chce się jeszcze)

Masażer-25 minut

Powodzenia.

Polub i udostępnij:
Pin Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.