Zdecydowanie nie. To jeden z tych dni, które nazywam stratą czasu. I już. Bo to nie był dobry trening.
Żaden trening
To zdecydowanie lepiej pasuje. O 9 była tabata, spóźniłam się, jakąś minutę. Serio. Ale na tabatę nie da się wejść nawet minutę po. Trzeba być ze dwie wcześniej. Aby przygotować sobie sprzęt. Trudno.
Następne zajęcia: sztangi!
No uwielbiam żelastwo i wycisk. Poszłam do strefy kobiet się pomasować. W kolejce byłam druga, więc zaliczyłam 15 minut orbitka (1500 kroków i prawie 200 kalorii, spalonych).
Masaż / rollmasaż
Całe 40 minut. Wymasowałam sobie uda i poślady. 2 minuty przed zajęciami poleciałam do szatni schować telefon.
Zajęcia ze sztangami
Miało być zajebiście. Miałam dźwigać i się pocić. Zamiast tego na sali była tylko trenerka. Więc spuściłam głowę i wróciłam do strefy kobiet. Rolka znów wolna. No to dalej. Kolejne 40 minut, tym razem brzuch.
Masowanie
Ubijanie i redukowanie, tłuszczyku, cellulitu i rozstępów. Lubię to, mimo, że boli. Ale efekty są. Mniejszy obwód znienawidzonego ciałka. Podniesienie pośladków, zredukowanie obwisów i falującej skóry.
Bez telefonu
Zmarzłam i się nudziłam. Nawet ziewałam. Taki ranek, tak zmarnować. Wymasowałam się za wszystkie czasy. Bez wyrzutów sumienia, że inni też chcą.. nikt nie chciał, bo nikogo nie było.
Lato- pustki na pakerni
Więc korzystałam, bo zaraz dzieciaki pójdą do szkoły, a matki przyjdą na siłownię. Zawsze tak jest. Więc znów będzie ciężko o ten masaż. Ale nie mogłam przecież wyjść z sali zmarznięta i ziewająca. Bo obciach.
Bieżnia
Dobre i 10 minut. 2 spacerem i 2 bieganie. W sumie wyszłam zdyszana i rozgrzana. Ale jakoś bez radości.
Słabo było
A zapowiadało się tak dobrze. Tabata, pumpy i do pracy. A było masowanie. Dupci, brzucha i stópek.
Teraz leżę w łóżku
I patrzę na swojego miBanda. Mam 7731 kroków. Brakuje mi niecałych 300 do zrobienia normy. Mam jeszcze 2 godziny i mi się wyzeruje. Ale nie chce mi się wstać. Dwie długości podwórza by wystarczyły. A jest piękny, cieplutki wieczór.
No dobra, namówiłam się sama. Idę po te 300 kroków.