Plan był taki: wino, muzyka i prysznic – we dwoje.. plus przyjaciele: fb, insta tweet i kilku innych znanych i lubianych.. Wolny wieczór. Sami w domu.
Wolny wieczór. Sami w domu.
Chata wolna, bo… mąż z córką w kinie. Zostałam sama z Leonem. Zrobiłam nastrój, przygaszone światła w całym domu, zapaliłam kilka świec tu i tam.. piesia spała, włączyłam ulubioną muzykę tuż przed pójściem pod prysznic i ….
Nagle młody zerwał się bo przestraszyła go muzyka z subofera, nie taka spokojna, romantyczna czy nastrojowa, tylko czyste techno. Nosiłam więc na rękach i oswajałam maluszka z muzyką. Z tego stresu zachciało mu się siku w pakiecie z kupą, więc wyszliśmy przed dom….
20 minut później….
Wreszcie weszłam do łazienki. Mały za mną. Nie zamykałam drzwi – w razie gdyby nagle zachciało mu się wyjść (a wiedziałam, że nie usiedzi długo i na pewno będzie chciał wyjść), ręcznik położyłam sobie na sedesie jak zwykle i weszłam do kabiny. Dwie, trzy, no dobra..
5 minut później…
Otwieram drzwi kabiny – nie ma ręcznika ani Leona… wołam.. krzyczę… proszę wróć.. wyleciałam mokra i kapiąca z łazienki, ganiałam nago po domu psa z moim ręcznikiem, po resztkach szyszki i patyka, które przyniósł sobie z dworu… gdyby stał ktoś za oknem.. miałby niezły ubaw… gonitwa skończyła się po aktywnych dwóch minutach wyszarpywania ręcznika i ciągnięcia małego z nim po całym domu.. wariat, nie chciał odpuścić.
Finał mojego “spokojnego wieczoru we dwoje” skończył się na mopie.. a to dopiero pierwszy tydzień z małym urwisem!
Kochany urwis. Wiedzę, że zadbał o atrakcje wieczoru byś za bardzo się nie zrelaksowała 🙂
Hihi mówiliśmy, że niezły z niego zbój, ale jak spojrzy maślanymi oczami niczym kot ze Shreka to wszystko się mu wybacza <3
Dokładnie tak jest!