Pij wodę!
W pierwszej chwili pomyślałam: nic prostszego. Co to jest 8 szklanek wody dziennie. Pikuś! Ambitnie pierwszego dnia zabrałam całą Muszyniankę do pracy z myślą: moment i zniknie. Przecież ją uwielbiam i zawsze gasi pragnienie, najskuteczniej. Ale byłam w błędzie. I to nie był dobry pomysł. No bo – pij wodę!
8 szklanek wody dziennie – niemożliwe
Pierwsze 3-4 dni to hardcore. Nie mogłam wypić nawet 4 szklanek wody dziennie, a co dopiero mówić o 8 szklankach. Jednak wolałam kawusię, 3 razy w domu i 3 razy w pracy. Czarna, pachnąca z fusami między zębami. Ale kawusia. A tu po 4 szklankach bezpłciowej, przezroczystej cieczy biegałam do toalety co godzinę, i rosła mi dosłownie w ustach z każdym kolejnym łykiem. Do czasu. Ale wyzwanie – pij wodę!
Cel osiągnięty
Więc piłam. Pod koniec pierwszego tygodnia piłam już te 8 szklanek wody. Czajnik buczał co chwilę. Bo najlepsza okazała się ta ciepła, i bez bąbelków. I nie zdążyłam się nacieszyć zwycięstwem, aż przyszedł pierwszy kryzys. Ból głowy. Ale pij wodę! No porzygam się!
Ze dwa dni walczyłam. Ibuprom był ciągle pod ręką. Nie zawiódł, pomógł przetrwać. Ale znów były słabsze dni. Piłam maksymalnie 6 szklaneczek. Już nie mogłam patrzeć na swój jeszcze niedawno ulubiony kubek. Wręcz mnie drażnił ten kot na boku z wypiętym tyłkiem. Na dźwięk w głowie: pij wodę – łapałam się za usta.
Jedenasta zero zero – plum
Dwunasta zero zero – plum, trzynasta zero zero – plum, czternasta zero zero… tak cały dzień. Plum, plum, plum. Pomagała i motywowała mnie zwykła apka w telefonie. Wybrana przypadkowo, bo ładnie się prezentowała na wyświetlaczu. I dyskretnie plumkała. Pij wodę i tak co godzinę, ofkors. Ale najważniejsze, zliczała te hektolitry wody, które w siebie wmuszałam, codziennie.
Pij kawę, tfu! wodę
Wieczorem, przed snem analizowałam stosunek wody do kawy. I o dziwo, z 6 filiżanek dziennie kawy, w połowie miesiąca spadło do 2-3. Byłam zszokowana. Bo ja działam na kawę. Bez kawy nie wstawałam i nie sprzątałam. To po kawie, miałam zawsze najlepsze pomysły i najszybciej je realizowałam. To zapach kawy wywoływał u mnie uśmiech a szczerzenie zębów było na sam dźwięk: zrobić Ci kawy? Nic mi tak dobrze nie robiło! Do czasu. Pij kawę, tfu wodę..
Woda, szklanka ciepłej wody, co godzinę, sprawiała, że nie potrzebowałam już kawy. Powiem więcej, nie byłam głodna. Byłam wciąż pełna. I nie miałam czasu zjeść. Bo albo latałam siku albo piłam. No, albo pracowałam, ewentualnie. I tak z dnia na dzień, rano, budziłam się z płaskim brzuchem. Serio, majtki już mi się nie rolowały na biodrach. Sięgały do pępka i tam się trzymały. Rolowały się w połowie dnia, nie, nie z brudu… Zakładałam ulubione bluzki a w połowie dnia znów byłam jak ponton. Pełna od wody. I wciąż w ruchu, bo znów siusiu. I za chwilę znowu. I pij wodę..
Woda dobrze robi
I tak podsumowując, woda dobrze robi, fizycznie lepiej niż kawa ale trzeba się nabiegać. Wstaję bez kawy. I piję ją czysto towarzysko. I z przyzwyczajenia. Jedną dziennie. Jem mniej. Nie mam napadów chcicy na słodkie i słone jednocześnie. No czasami, chce mi się drugiego obiadu. Ale piję, sikam, sikam i mi przechodzi.
Piję, biegam i sikam
Ale, nie ważyłam się, więc się nie chwalę wagą ale cm w brzuchu spadły. Nie wiem ile, ale pasek wrócił do łask. Także ten, opłaca się męczyć, bo efekt jest ogromny. A ja cóż, piję dalej, bo lubię. Już lubię. I Ty pij wodę! Plum.
No właśnie mogłoby się wydawać, że nie ma nic prostszego od wypicia kilku szklanek wody, a okazuje się, że w pewnym momencie, właśnie ta zwykła woda budzi odrazę i nie chce przejść przez gardło. Kiedyś zaczęłam takie wyzwanie, ale po kilku dniach wymiękłam. Tym bardziej gratuluję wytrwałości.
W poniedziałek przynoszę wodę 1.5l do pracy a w piątek wylewam do zlewu.
Chyba pomyślę o aplikacji PLUM..może to na mnie zadziała.
U mnie jest odwrotny problem, butelki wody schodzą jak szalone, bo piję 2-3 dziennie, ale nie z jakiegoś planu, tylko po prostu tak mam od zawsze 😉
Super . Ja dzisiaj mam na koncie tylko dwie i więcej nie przewiduję