Rola trenera personalnego, na siłowni. Chodzi sobie taki goguś, rozgląda się po sali, przegląda w lusterkach a czasami nawet ćwiczy. Obcisłe ubrania, a na plecach napis: “trener personalny”. I to wszystko. Wiesz, że jest, ale jest poza Twoim zasięgiem. Nigdy z nim nie rozmawiałeś. Zbudowany goguś, w takim razie po co jest? I dla kogo?
Na siłownię chodzi mnóstwo ludu
Chodzą młodzi i piękni, wyrzeźbieni i zbudowani. Także starsi, chcący nabrać kondycji, grubsi zrzucający kilogramy. Ale zawsze jest ktoś. kto jest pierwszy raz. Często przychodzi sam. Nie wie gdzie pójść, i jak korzystać z dostępnych urządzeń. Ale to nie jest najgorsze. Bo może zapytać zawsze kogoś jak się włącza bieżnię czy orbitreka – o ile jest na tyle śmiały. Każdy zawsze pomaga i podpowiada.
Ale czy nie powinien być od tego trener personalny?
Ten pięknie zbudowany, ta wizytówka klubu? Powinien. Nie dość, że powinien być na sali, to powinien być dostępny dla klubowiczów. Rozglądający się (nie tylko za ładnymi dupami), obserwujący ćwiczących. Korygujący postawę, uchwyty przy sprzęcie. Na pierwszy rzut oka od razu widać kto jest początkujący. Zresztą stałych bywalców się już pamięta.
Tyle już chodzę, tyle ćwiczę
I nigdy nie widziałam, aby będący na dyżurze pan z napisem na plecach “trener personalny” interesował się ćwiczącymi, poprawiał ich czy rozmawiał. Ale za to raz byłam świadkiem tzw. “darmowej godziny z trenerem” – takiej dla świeżynek. Tak, istnieje taka opcja. I tak starsza kobietka, zielona jak trawa w kwietniu, nie wiedziała co i jak się robi w klubie, wiec umówiła się z panem trenerem na bezpłatną pierwszą godzinkę. “Trener” pokazał jej palcem stojąc na środku głównej sali, które to są bieżnie, orbitreki, rowerki. Następnie podszedł do jednego z orbitków, kazał wejść pani na niego, sam włączył i powiedział, żeby ćwiczyła, bo ustawił na pół godziny. I poszedł. Jak wrócił, to pani już nie spotkał. Po 10 minutach zeszła z urządzenia i poszła do szatni oddychając jak ryba wyjęta z wody.
Ale są też pozytywne opinie o trenerach
Nie chcę się uprzedzać ani nikogo innego do osoby trenera. Kolega, którego zapytałam o jego pierwsze spotkanie z trenerem odpowiedział mi tak:
Całą godzinę był ze mną. Przeprowadził ze mną dokładny wywiad, jak wygląda mój przeciętny dzień, co zazwyczaj jem, zważył mnie, i zrobił pomiar na specjalistycznej wadze typu “tanita”. Gdy chodziłem po bieżni sprawdzał mi tętno, na orbitreku ustawił mi plan do mojej wagi i wzrostu. Przetestowałem chyba wszystkie sprzęty po kilka minut na każdym. Gdy złapał mnie skurcz, kazał mi usiąść i pokazał jak rozmasować nogę aby przestała boleć. Chętnie wracam na siłownię, gdy się widzimy zawsze zapyta, czy coś zmieniłem w odżywianiu, czy jem tak często jak sugerował. Czy jest progres.
Koleżanka, która chodziła kilka tygodni na zajęcia fitness, też się zdecydowała skorzystać z treningu personalnego. A to jej wrażenia:
Było świetnie. Nie pamiętam jak dotarłam do domu po tym treningu. Wyszłam cała mokra jeszcze bardziej niż po całogodzinnym fitness. Tak mnie pilnował. I poprawiał moje ćwiczenia. Czy wiesz, że robię źle przysiady i brzuszki? Pokazał jak oddychać, czego unikać aby nie nabawić się kontuzji. Było fantastycznie.
Wniosek nasuwa się jeden
Trzeba lubić to co się robi. Chcieć motywować i zaszczepiać chęć do ćwiczeń. Pokazywać, że jest to przyjemne. Dawać wskazówki i dopingować. Dzielić się swoją wiedzą. Podpowiadać i dawać rady. Korygować sylwetki, i rozmawiać z klubowiczami.
Bo do takiego klubu wraca się chętniej. Tak samo na zajęciach fitness, w większości dziewczyny uwielbiają jak instruktorka koryguje im postawę, stoi nad nimi i motywuje, albo krzyczy “ostatnie cztery, trzy..“, “dacie radę“, “wiem, ze boli, ale zaraz przestanie“. Aż chce się ćwiczyć.
Powodzenia!
Foto pożyczone ze strony www.sklep.pakerzy.org
Jeżeli lubi się to co się robi to się robi daną rzecz na 100%..
Bardzo wielu trenerów personalnych w swoim krótkim życiu spotkałam i byli to bardzo różni ludzie.
Jedni przesiedzieli na kanapie wpatrzeni w tel inni zaczepiali każdą możliwą osobę i udzielali wskazówki doradzali poprawiali a czasem po prostu pytali się jak dzień minął zawsze uśmiechnięci i zarażający pozytywna energią..
życzę każdemu kto ma styczność z trenerem personalnym by trafił na osobę z powołania- osobę która kocha ćwiczyć i uwielbia dzielić się swoją wiedzą:)
ja również przeszłam swoją godzinę z trenerem – było mega ciężko, do tego stopnia, że po półgodzinie nie wiedziałam jak się nazywam i gdzie jestem, położyłam się na podłodze i stwierdziłam że nie wstanę aż do zamknięcia klubu! Trener rozmawiał ze mną co jeść i kiedy, jak ćwiczyć i ile razy ale NAJGORSZĄ rzeczą jaką zrobił to wypomniał mi moją wagę@! Tak! kazał mi zrzucić dwa razy więcej niż ja sama sobie założyłam..:( ehhhhh nie mam wyjścia – muszę iść do celu choć przesunięto mi go o dodatkowe kilogramy – czy mi się to uda? bardzo bym chciała:)
Co to za pytanie. Oczywiście, że Ci się uda. Najważniejsze już za Tobą. Siłownia. Wiesz, co możesz jeść, kwestia czasu! Wszyscy mam jakiś cel. Damy radę.
Pierwszy raz na siłownie lub fitness zazwyczaj idzie się z jakiegoś powodu- zrzucenie zbędnych kg, ujędrnienie ciała, zwiększenie kondycji, zbudowanie mięśni, wzmocnienie całego ciała…i są to bardzo dobre motywacje..wydaje mi się że jeżeli na takiej siłowni trafimy na dobrego trenera (-kę) który potrafi zainteresować sportem to wówczas w dużej mierze takie cele nie są dużym wyzwaniem,ponieważ gimnastyka staje się zabawą sposobem na fajnie spędzanie wolnego czasu i w sumie zapominamy o naszych założeniach..a cel sam przychodzi niepostrzeżenie..powodzenia